Wiele takich dworków, pałaców stoi pustych i marnieje w oczach, bo czas nie ma litości dla nich.
Kocham wszystko co retro. Kocham styl dworkowy, stare meble, tkaniny, porcelanę, itp. Lubię wystrój w dawnym stylu, kocham piękne stare ogrody i parki.
Moim marzeniem jest żeby móc "zaopiekować się" takim starym, niechcianym, opuszczonym miejscem. Tyle tych dworków i pałacyków żyje gdzieś z dala od ludzi. Znam jeden taki pałacyk osobiście. Mój ojciec pochodził z pewnej małej wioski na Wielkopolsce, w której kiedyś przed wojną mieszkali Niemcy. W tej wiosce spędzałam u dziadków każde święta, ferie, wakacje, itp. I w tej wiosce stoi pałacyk po pewnym Wilhelmie. Po wojnie w tym pałacyku wydzielono mieszkania, a w jednym z nich mieszkała moja mała towarzyszka dziecięcych zabaw na wsi - Danusia. Spędzałam z nią tyle czasu ile się dało, i na ile babcia mi pozwoliła. Biegałam po tych pałacowych schodach i holach, bawiłam się w przypałacowym parku. I dlatego znam ten pałac, bywałam tam często i mam do niego sentyment. Po liceum poszłam na studia, przestałam jeździć na wakacje do babci, Danusia wyszła w tzw. międzyczasie za mąż i wyprowadziła się z pałacyku. Wkrótce ja też założyłam rodzinę, osiadłam daleko. Od swojej rodziny wiedziałam, że pałacyk zaczął pustoszeć z czasem. Kolejni mieszkańcy się wyprowadzali. Potem był pożar i część pałacyku uległa zniszczeniu. Wyszukałam sobie informacje na temat tego pałacyku w Internecie i okazało się, że kupiło go niedawno jakieś małżeństwo za ok. 250 tys dzięki zastosowanej bonifikacie. Tak więc choć jeden taki obiekt ma szanse na uratowanie.
A co z tymi pozostałymi? Dlaczego takie piękne miejsca muszą niszczeć jeszcze bardziej? Wiem, że tego typu obiekty zazwyczaj położone są na obszarach wiejskich, wiem że gmin nie stać by je remontować, dbać o nie, no i brak pomysłu co dalej z nimi. Dobrze byłoby więc gdyby poszły w prywatne ręce, które mogłyby zadbać o ich stan. Sama zajęłabym się taka jedną małą ruiną, by ocalić ją przed całkowitym upadkiem. Ale kogo w PL stać na zakup takiego obiektu, później jeszcze na remont, a następnie utrzymanie? Żeby uratować taki obiekt potrzeba ogromnych pieniędzy, nie tylko na zakup i remont, ale też na dalsze funkcjonowanie. Ogrzanie takich kubików to zapewne fortunę pochłonie. Wiele osób inwestuje pieniądze w taki obiekt, by później tam hotel, pensjonat czy restauracje założyć. Ale nie każde miejsce można w taki sposób później eksploatować, bo nie każda lokalizacja jest korzystna na ewentualne późniejsze pozyskanie klienta.
Jak np ten poniżej, położony niedaleko mojego miasta. Pałac jest piękny, ale zbyt duży jak na "zwykłą rodzinną posiadłość"....
Takich miejsc jest w naszym kraju bardzo dużo,a ja rozczulam się nad każdym z nich o którym wiem.
Poniżej przykłady dwóch uratowanych i zagospodarowanych obiektów w okolicy mojego miejsca zamieszkania, które znam i odwiedziłam osobiście.
A mnie się marzy taki stary mały dworek na uboczu, otoczony starym parkiem. Dworek parterowy, wykusze, okiennice, ganek, klomb, lipowa aleja, stare kasztanowce, mały staw. Ocaliłabym choć jedno takie miejsce od zapomnienia.... Wpuściłabym życie w te mury i wypielęgnowała zielone otoczenie. Historia jak w Ranczu, a właściwie w Sokulach.
Albo taki poniżej.... Drewniany.... Kryty strzechą..... Oszalałam chyba - zapewne ktoś pomyśli.
Ale dla mnie jest to poza zasięgiem. Nie mam takich funduszy. A nawet gdyby jakiś bank odważył się pożyczyć mi taką fortunę, to nie mam dochodów na poziomie wystarczającym na spłacenie kredytu.
Tak więc zadowalam się życiem w innym starym miejscu, które dzięki dbałości administratora i mieszkańców wciąż jest w dobrym stanie. Bo przyznaje, że wiele innych, starych kamienic w mojej dzielnicy zostało wyburzonych i na ich miejscu powstały nowe budynki tzw. plomby. Są ładne, dopasowane w stylu do okolicznych starych domów. Moja kamienica jest szarobura, nijaka i czeka na nową elewację. Mam nadzieję, że już niedługo to nastąpi, bo wiele innych w pobliżu zostało już odnowionych.
W moim starym mieszkaniu mam parę starych mebli. Oczywiście nie wszystkie. Szanuje gust i upodobania dzieci i w ich pokojach jest nieco bardziej nowocześnie. Ale kuchnia, salonik i mój pokój jest już nieco bardziej retro. Mieszkam tu dopiero 4 lata i mniej więcej tyle czasu zbieram te rzeczy więc moja "kolekcja" nie jest imponująca.
Pierwszym nabytkiem - i nadal jednym z bardziej lubianych - był komplet 4 dębowych stylowych krzeseł. Do ulubionych należą też dwa dębowe fotele i moje ukochane stare łóżko. Takie o jakim zawsze marzyłam - dębowe, szerokie, z grubym materacem i zdobionym zagłówkiem.
Oprócz starych murów i mebli, lubię też stare serwety, koronki, hafty oraz porcelanę.
Marzy mi się stary kredens, bieliźniarka, ech.... Mam cel :)