poniedziałek, 26 września 2016

Ogrodowe zmiany 2016

Mamy jesień, zarówno kalendarzową, jak i w w przyrodzie, co widać na zdjęciu poniżej. To widok z okna w moim mieszkaniu. 


Pierwszy jesienny weekend był cudownie letni. Całe popołudnie w sobotę i niedziele spędziliśmy na działce. Wczoraj siedząc na ławeczce i popijając kawkę zebrało mi się na podsumowania. Bo to był bardzo pracowity rok na działce. W tym sezonie wiosenno - letnim zrobiliśmy tam dużo więcej niż w ubiegłym roku. Może to dlatego, że w zeszłym roku działkę miałam dopiero od maja. I pewnie też dlatego, że potrzebowałam czasu na tzw. "rozkręcenie się", zapoznanie się z ogródkiem, oswojenie go. Tak więc ani się nie spostrzegłam jak nagle w ubiegłym roku skończyło się lato. Poza tym w ubiegłym sezonie nie miałam aż tak dużego wkładu czasu i pracy ze strony Mojego Mężczyzny.

Zmiany w tym roku: rozebrana szklarnia, dobudowana szopka narzędziowa, uporządkowana rabata kwiatowa wzdłuż płotu, utworzona od podstaw rabata różana, uporządkowany pas przylegający do altanki, przycięte drzewka i krzewy owocowe, dosadzone borówki, maliny, clematisy i winobluszcz.

Rozpoczęliśmy też przekopywanie małego placyku przed altanką, na którym obecnie panuje jeden wielki chaos, busz chwastowy itp. Chcemy to wykopać, zasypać i utworzyć tam kącik wypoczynkowy z ławeczką. Może zdążymy przed pierwszymi przymrozkami. Teraz pracujemy tylko w weekendy, gdyż w normalny dzień, zanim Mężczyzna wróci z pracy, to jest już 18 i szybko robi się ciemno i zimno. Liczę wiec na kilka ciepłych i suchych weekendów.

A póki co cieszę me oczy takimi kolorami.....








Z różami to ja mam całkiem już rozbudowaną historię, a nawet i histerię :).
Bo lubię je bardzo, choć nie wszystkie chyba lubią mnie. Przejęłam działkę z piękna różą wielkokwiatową, która posadzili tam poprzednicy. Nie znam jej nazwy. Kwitnie cudownie od czerwca do chwili obecnej. Mam też po poprzednikach róże damasceńskie, kwitnące wiosną.
W ubiegłym roku latem dosadziłam różę Chopin, ale chyba nie spodobało się jej u mnie - nie przyjęła się. Jesienią kupiłam korzystając z dużej przeceny dwie inne - Kronenburg i Tom Tom. Trochę stały sobie w altance, aż zrobił mi się początek listopada. Posadziłam więc je na szybko i bez namaszczenia i chyba tego im było trzeba, bo pięknie się przyjęły, rozrosły, a nawet jedna zakwitła. 
W tym roku niedawno dosadziłam kolejne dwie - Julia i Leonardo da Vinci.

Poniżej piękna róża posadzona przez poprzednich właścicieli działki. 

  

Otrzymana również "w spadku" po poprzednich właścicielach óże pienne damasceńskie Blush Damasc (chyba?), które nie powtarzają kwitnienia i zdobią ogród tylko wiosną, do maja. 




Powyżej zakupiona w ubiegłym roku Róża Kronenburg, która w tym roku pięknie zakwitła.

A poniżej dwie tegoroczne różane inwestycje.

 Róża Julia
Róża Leonardo da Vinci

W zestawieniu zabrakło zdjęcia Tom Toma.

 
Tak powstawała rabata różana
A tak wygląda obecnie

Pierwszy ptaszek wyfrunął z gniazdka

25 września 2016. Nowa ważna data w moim życiu. Wczoraj mój syn opuścił rodzinne gniazdko. Wyprowadził się z domu i wyjechał do innego miasta. Sytuacja jest wynikiem nowego etapu w jego życiu - rozpoczęcia studiów. Wyjechał wcześniej niż rozpoczęcie roku akademickiego, bo chciał mieć czas na aklimatyzację w nowym mieście, w nowym mieszkaniu, w nowej pracy. A za tydzień będzie też w nowej "szkole". Dużo nowości jak na tak krótki okres czasu. Wierzę, że sobie poradzi. Właściwie to wiem, a nawet jestem pewna, że sobie poradzi. To przebojowy i zaradny chłopak. Choć mam świadomość, że teraz jest mu ciężko. Na razie nikogo tam nie zna. Jest sam. Jestem cały czas myślami przy nim.

Jego pokój opustoszał nagle. Zabrał prawie wszystko, a resztę poprosił, by spakować w worki i kartony i przechować mu. Pokój przejęła po starszym bracie młodsza córka. Starsza w końcu, po 17 latach, ma swój własny pokój. Dotychczas dzieliła pokoje najpierw z bratem, gdy była mała, a od kilku lat z siostrą. Postanowiłam przy okazji odświeżyć pokoje dziewczyn. Czeka nas więc mały remont. Młodsza woli styl nowoczesny. Wybrała szary kolor i na jednej ścianie tapetę w kratę. Starsza preferuje romantyczne rozwiązania. Kolor miętowy lub lila i tapeta w kwiatową łączkę. Tak więc w domu szykują się zmiany.

czwartek, 8 września 2016

Wizualizacja marzeń

Mamy wrzesień. Wróciłam do starego rytmu dnia, starych obowiązków, utartych szlaków. Choć mam wrażenie, że jednak nie do końca jest jak dawniej. Bo jakoś tak więcej czasu mam ostatnio, który pozostaje do mojej dyspozycji i który mogę wykorzystywać w sposób jaki chce, jaki mi pasuje i sprawia przyjemność. Kiedyś tak się nie udawało. Myślę, że tak było głównie za sprawą nadmiernej ilości obowiązków i dodatkowej pracy. 12 godzin tygodniowo mniej w pracy to jest jednak sporo i wyraźnie to odczuwam. A przez 5 lat jednak wyrywałam ze swojego czasu te dwa popołudnia z wieczorami (bo do 22) albo miałam zajęte weekendy. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że dzieci mam coraz starsze i to tez ma wpływ na ilość moich obowiązków i tego co "muszę". W zasadzie coraz mniej muszę. Ze szkoły już nikogo po pracy nie odbieram, lekcje odrabiają się same, bez mojego udziału, dziewczyny pranie powieszą, a czasem nawet wstawią, i zmywarkę rozładują, i podłogę odkurzą, a nawet umyją, obiad robimy na dwa dni, a nawet jak go nie ma to wszyscy są już na tyle samodzielni, że jakoś sobie radzą, nikt głodny nie chodzi, zapewniam.
Dzięki temu mam czas na ogródkowy relaks. I siedzimy tam z moim Szczęściem ile się da, a raczej na ile nam pozwolą komary. Jak nam się chce to coś zrobimy, a jak nie to odpoczywamy tylko.

Wraca i męczy mnie od czasu do czasu myśl i tęsknota za ślicznym małym wiejskim domkiem. Marzenia te mam tak intensywne, że już prawie widzę jak wygląda, z każdymi szczegółami. Widzę duży pokój dzienny na dole, z położoną obok kuchnią lub aneksem kuchennym, niewielką i przytulną łazieneczką, dalej drewniane schody prowadzące na górę gdzie będą dwa małe pokoiki, i może druga łazienka.

Widzę w salonie kominek, który ogrzewałby cały dom, duże okno z wyjściem na taras albo wprost do ogrodu, dużą  kanapę lub stylowy narożnik i nas tam zasiadających. Widzę deski na podłodze i  belki na suficie. Widzę nas przy stole jedzących obiad. Widzę duże łóżko w jednej sypialni na górze, a niej piękną haftowaną białą pościel, małe biureczko lub sekretarzyk, kwiaty na parapecie. W kuchni widzę szydełkowe zazdrostki w oknach, kaflowy piec, a przy nim mały zydelek, widzę Jego spracowane ręce krojące chleb na kanapki do pracy.
Ale przede wszystkim widzę nas wokół domu. Siebie w ogrodzie przy kwiatach. Jego w garażu przy aucie. Widzę ten niekończący się remont, elewacja domu, dach, rynny, drzwi, okna, naprawa płotu, równanie terenu pod ogród, remont, wykańczanie, a później urządzanie wnętrza.
I tego właśnie chcę od Życia!!! Bo widzę tam swoje szczęście.
Dla wielu takie marzenia są w zasięgu ręki. Dla mnie to jest nieosiągalne. Brak funduszy. Pensja nie najgorsza, ale zbyt mała by żyć z kredytem. A na spadek jakiś liczyć nie mogę. Ech, życie.....

Ale mam swój ogród. I korzystam z niego ile się da. A pogoda sprzyja.