Ale w tym roku coś mi wczesną wiosna strzeliło do głowy, by jednak spróbować z warzywami. Sama nie wierzę teraz w to co pisze, ale tak się stało. Któregoś lutowego dnia wędrując gdzieś pomiędzy jednym a drugim działem w Castoramie wpadły mi w oko torebki z nasionkami. No któż by się im oparł... takie kolorowe, ze ślicznymi zdjęciami na etykiecie. Jak złapałam jedno opakowanie to poszło lawinowo.... Nabyłam wtedy podstawowe rośliny na wyżerkę, marchewkę, pietruszkę, szczypiorek, sałatę, groszek, fasolkę, bób, buraczki, rzodkiewkę, kalarepę, a nawet brokuły i kalafior. A co mi tam... pomyślałam.... jak szaleć to szaleć.... Na początku marca zrobiłam ze swojego mieszkania jeden wielki inspekt, wszędzie gdzie się dało stały multi palety i doniczki z rozsadami.
Wszystko zaczęło się od pierwszego wbicia łopaty
Potem konsekwentnie szłam paseczek po pasku dalej
Z wykopanych kostek murawy powstała mi niezła hałda, ale i na to znajdę sposób...
Ostatecznie powstał kawałek ziemi o powierzchni ok 20 m2
Potem przyszedł czas na wydzielenie grządek, a żeby ułatwić sobie przemieszczanie się między nimi zrobiłam im boki z desek. Wybrałam sporo starej ziemi i dosypałam świeżej, użyźniłam granulowanym obornikiem.
Ostatnią grządkę powiększyłam dość nietypowo w bok i mam grządkę w kształcie litery L.
No cóż, musiałam kształt i wielkość powierzchni uprawowej dostosować do panujących warunków, bo na działce są drzewa i one trochę ograniczyły moje szaleństwo.
W połowie kwietnia, kiedy starsza córcia przyjechała wcześniej na święta Wielkanocne, z jej pomocą wysiałam co się dało.
Potem przyszedł czas na drugą stronę ogrodu. Zlikwidowałam stare truskawki, a na ich miejscu powstały dwie kolejne grządki.
Tu tez zrobiłam ścieżkę wyznaczoną deskami, grządki uzupełniłam nowa ziemią i nawiozłam obornikiem w granulacie. Tutaj już siedzą pomidorki i seler...
Ciesze jak dziecko gdy widzę jak pięknie wszystko rośnie. Zajadamy już swoje pierwsze w życiu rzodkiewki i jesteśmy bardzo szczęśliwi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz